niedziela, 1 listopada 2015

dyniowy król

Nie zdążyliśmy wydrążyć dyni. "Dziecowe" przyszło jakos tak nie idealnie.
Za to jeszcze nic nie zapłaciłam, więc mam złudzenie, ze mam kasę na koncie i przez to chodzę do sklepu po bułki bez strachu o brak funduszy. Nawet kostium dzieciowi 2 kupiłam w lumpie. Dzieć1 dostał zęby.
Szaleję

Biedni nie są dobrymi rodzicami. Jak się całymi dniami chodzi nosząc ten cały strach i ogólny stan poddenerwowania, to moze i można dla tłumu być kwiatem lotosu na tafli jeziora, ale już dla własnych, osobistych dzieci jakoś to nie wychodzi. Nawet jak nie chcę to właśnie one obrywają, a potem przenoszą ten styl na swoje relacje z innymi. Odjazd. Moze opcja sprzedania dzieci bogatym Norwegom i za zarobione w ten sposób korony popełnienia samobójstwa w pięknych okolicznościach przyrody nie jest taka zła... dobra, taki żarcik, trauma może spowodować trwały uraz.
Tyle, że nie wiem, czy funkcjonowanie w takich warunkach również nie powoduje trwałego urazu.

Tak czy siak było halloween, dzieci były przebrane i wesołe, grobów żadnych tu nie mam do obskoczenia, dalsza wyprawa to za długa wyprawa jak dla mnie, a jutro znów od początku straszliwy poniedziałek...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz